Z Alviką na wiatr
Pierwsze zalety kurtek Czarnohora i Taghia poznaliśmy zimą, gdy zestawione z polarami chroniły ciepło i wystarczały nawet przy sporych, gruzińskich mrozach w rejonie Calki1, zwanym kaukaską Syberią. Zachwyciły nas też wczesną wiosną, kiedy poznaliśmy na własnej skórze co oznaczają wiatry, o których mówią tutejsi mieszkańcy.
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. – Mark Twain
Płaskowyż Calkiński jest położony na wysokości 1500-1700 metrów, dookoła otoczony pasmami gór Trialeckich, Samsarskich i Dżawacheckich. Jest to prawie bezdrzewna, ogromna połać poprzecinana wijącymi się rzekami, mokradłami na których lęgną się wodne ptaki a od wieków suchsze tereny ludzie zagospodarowali pod pola uprawne lub do wypasu bydła. Przestrzeń gdzie wszędzie dociera oko, gdzie każdą wioseczkę widać jak na dłoni a wzrok dopiero napotyka barierę zatrzymując się na górskich pasmach okolicznych dwu i trzy tysiączników.
Płaskowyż w każdej porze roku wygląda pięknie – zimą ośnieżony, wiosną ukwiecony, latem hojny plonami, jesienią przepalony słońcem i w barwach ochry. A przez wszystkie sezony wiatr ma gdzie wiać, duć, wyć, szeleścić, gwizdać, świstać, hulać, kołysać, zrywać, unosić, targać, porywać i rzucać.
Wiatr tak wybornie zastępuje muzykę i poezję, że zdumiewa mnie, iż tam, gdzie on dmucha, ludzie szukają jeszcze innych środków wyrazu.
– Emil Cioran, Zeszyty 1957-1972
Bywają dni, gdy wiatr niesie ze sobą kryształki lodu i rzuca prosto w twarz – wtedy lepiej na dwór nie wychodzić więcej niż potrzeba. Bywają inne dni, gdy tylko kręci dookoła w tanecznym wirze zatykając oddech i jeszcze inne, gdy sprzymierzony ze słońcem mami ciepłem i łagodnością zefirku, by po chwili przywiać z całą siłą zmuszając do zamknięcia oczu. Najtrudniejszy dla mieszkańców jest okres, gdy zima dobiega końca a wiosna jeszcze nie rozbuchnęła pełną siłą przywołując łagodniejsze wiatry.
Podczas lutowo-kwietniowych spacerów poznaliśmy zarówno jego zwodniczą łagodność, jak i bezwzględną wściekłą porywistość. W obu tych okolicznościach sprawdziły nam się kurtki Alviki, które z jednej strony chronią przed wiatrowym szaleństwem, a z drugiej dają szansę wietrzenia pod pachami gdy nagle robi się zbyt ciepło.
Przyzwyczajona do grubych polarów najpierw podejrzliwie patrzyłam na cienką kurtkę. Przekonały mnie dopiero spacery, z których wracałam przemarznięta na kość a Artur od początku chodzący w swojej Czarnohorze nie wykazywał objawów skostnienia. Wreszcie i ja wyciągnęłam swoją kurtkę Taghia z plecaka i od tej pory z nią się nie rozstaję, odkrywając co rusz nowe zalety.
Bądź niczym trawa, gdy wieje wiatr. Słabość jest siłą, co chroni twój świat.
– Magdalena Czapińska
Po pierwsze wiatr sobie wiać może – przez kurtkę nic nie przenika. Głowy już mi także nie urywa a konstrukcja kaptura sprawdza się przy porywistych wiatrach, tworząc w połączeniu z cienką, polarową czapką Alviki szczelną izolację. W obu kurtkach są bardzo dobre, choć różniące się, rozwiązania w kapturach. Dobrze chronią przed wiatrem, można je dopasowywać i regulować ściągami lub rzepami. W mojej można go schować w kołnierz, chociaż tego nie robię, bo zbyt mi usztywnia szyję a wolę jak układa się miękko na ramionach.
Po drugie – ponieważ jestem okrąglejsza i dość mocno się pocę stąd bardzo istotna dla mnie stała się możliwość jak najlepszej wentylacji. W obu kurtkach jest możliwość rozpięcia i wietrzenia pod pachami – to dla mnie rewelacyjne rozwiązanie! Bardzo często zakładając pod spód cienki polar Alviki kurtkę rozpinam częściowo lub całkowicie fundując sobie dodatkowe wietrzenie. Jedyne miejsca gdzie czasem jestem bardziej spocona to górny odcinek pleców przy karku, jednakże nie jest to tak doskwierające jak podczas moich dawnych podróży i z innym zestawem ubrań.
Po trzecie – konstrukcja rękawów i ich zakończenie elastycznym, przylegającym do dłoni mankietem nie przepuszczającym wiatru w głąb rękawa i regulowanym dodatkowo ściskającym rzepem jest bardzo przydatna. Ja lubię w chłodne dni spuszczać mankiet do połowy dłoni i mogę spokojnie chodzić bez rękawiczek. Również doceniam to, że rękawy zostały przez Alvikę indywidualnie dopasowane do mojego niskiego wzrostu i nie ciągną mi się do kolan. :-) W Artura Czarnohorze jest dodatkowo możliwość założenia mankietu na kciuk.
Po czwarte – kurtki są lekkie i niekrępujące ruchów a to kolejna ogromna zaleta. Najczęściej plecaki zostawiamy u kogoś znajomego a sami wędrujemy po okolicy bez obciążenia. Kurtki mieszczą się zwinięte w torbę i nawet w ciepły słoneczny dzień nam towarzyszą, gdyż zmiany pogody są tu natychmiastowe i niespodziewane.
Teraz zaczyna się sezon większych, wiosennych opadów deszczu, więc jesteśmy ciekawi jak sprawdzą się kurtki w takich warunkach. Mimo trzech pór roku spędzonych w Gruzji nadmierne opady deszczu czy śniegu nas omijały albo nie wysuwaliśmy nosów z ciepłych domów, więc o wodoszczelności kurtek jeszcze niewiele możemy napisać. Na wiatr nam się sprawdziły i jesteśmy z nich zadowoleni. :-)
- 1. gruz. წალკა – ts'alk'a, miasto w Dolnej Kartlii, Gruzja.
Publikowane w serwisie Oblicza Gruzji teksty, tłumaczenia, adaptacje, zdjęcia i grafiki mają swoich autorów. Jeśli chcesz je wykorzystać i/lub rozpowszechnić we fragmentach lub w całości, to zapoznaj się wcześniej z naszymi zasadami udostępniania treści.
Spodobało ci się? Podziel się z innymi...
- Kalosze trekkingowe, czyli mój komfort w wulkanizacji
- Kostur wędrowca, czyli kij podróżny
- Kręcisz - słuchasz, czyli empetrójka na korbkę
- Mooncup na księżycowe dni w podróży
- Paker doskonały, czyli jak się odnaleźć we własnym plecaku
- Trzy pory roku w merynosowych skarpetkach
- Z Alviką na wiatr
- Z plecakiem przez Gruzję w bieliźnie termoaktywnej GOtherm