Abastumani - kurort owiany sosnowym pyłkiem

Podupadły, carski kurort pamiętający zarówno powozy, krynoliny i gwarne bale, jak i chrapliwe śpiewy czynowników KGB odpoczywających przy czaczy od obowiązków... służbowych, czy grzejących kości w gorących wodach siarkowych. Wywyższone miejsce Stalina na pomniku zastąpił Rustaweli a po Romanowach zostały weneckie marmury w łaźni, cerkiew Aleksandra Newskiego z freskami Michaiła Niestierowa, zdewastowane carskie pałace i sypiące się strojne domy przy głównej ulicy. Czasem gdzieś z zakamarków ktoś wyciągnie jakąś pamiątkę, obraz zapomniany czy stare zdjęcie z albumu dziadka czy pradziadka.

Budynek jednego z sanatoriów w kurorcie Abastumani, GruzjaPomnik Szoty Rustawelego w kurorcie Abastumani

Budynek carskich łaźni Romanowów w Abastumani, GruzjaBasen wyłożny czarnym marmurem weneckim, carskie łaźnie Romanowów w Abastumani

Cerkiew 'Mała Zarzma' Aleksandra Newskiego w kurorcie Abastumani, GruzjaFreski Michaiła Niestierowa, cerkiew Aleksandra Newskiego w Abastumani, Gruzja

Letnia rezydencja Romanowów w kurorcie Abastumani, GruzjaStary dom z czasów carskich ukryty za drzewami - kurort Abastumani, Gruzja

Niezmiennie tylko przygląda się zmianom górująca nad miasteczkiem twierdza Tamar, zbyt daleka i zbyt niedostępna, by dało się z niej rozkraść kamień pod płoty i fundamenty. Stoi pośrodku lasu i las ją bierze w posiadanie a czarne ptaszyska niczym duchy krążą odganiając intruza, który ciekawsko się do niej zapędził. Z góry, z dystansu dobrze się patrzy na Abastumani1 wyciągnięte wzdłuż wąwozu i wijące się tak, jak wije się rzeka Ocche2 i towarzysząca jej kręta droga.

Twierdza z czasów Tamar, Abastumani (widok z drogi)Widok z gór na kurort Abastumani w dolinie rzeki Otskhe, Gruzja

Sosnowe lasy wokół AbastumaniZatopione w zieleni, w maju przysypane żółtym pyłem, dla którego tu ciągną zamożni pielgrzymi w wędrówce po zdrowie... Jak mówiło miejscowe powiedzenie ukute w carskich czasach – to, co za darmo, tu dostaniesz drogo. Siarkowa woda z gorących źródeł do kąpieli, zimna i orzeźwiająca mineralna do picia, powietrze nasycone zapachem żywicznych lasów, sosnowy pył, szum wodospadów – wszystko miało swoją cenę i to odpowiednio wysoką.

Tamten czas już przebrzmiał, już ledwo słyszalny i tylko w westchnieniach – dawniej to tu się żyło... Dawniej, to znaczy do rozpadu Związku Radzieckiego, bo czasów carskich nikt już z mieszkańców nie pamięta choć w legendach miejscowych przetrwały.

Misza z żoną w piekarni, kurort Abastumani– A wiesz, że to nasze Abastumani ma najlepsze powietrze na świecie? Naukowcy mówili, że lepsze nawet niż w Szwajcarii – mówi Misza i chyba wie co mówi, bo kawał świata jako marynarz opłynął i z nie jednego pieca chleb jadł by wrócić i swój chleb na miejscu w tone wypiekać.

Górskie, przejrzyste powietrze przyciągnęło również podglądaczy gwiazd, którzy w usadowionym ponad Abastumani na górze Kanobili obserwatorium astrofizycznym patrzą w niebo z największego w Gruzji teleskopu. Jest jeszcze stare zrujnowane obserwatorium z czasów Romanowów, ale to nowsze komunistyczne, pierwsze wysokogórskie w ZSRR z 1932 roku, przyciąga wycieczki szkolne i chętnych do popatrzenia w niebo.

Obserwatorium astronomiczne w Abastumani - budynek z teleskopem 125cmStare obserwatorium astronomiczne w Abastumani

– A woda jaka... już maruderzy Aleksandra Macedońskiego tu leczyli swoje rany koczując na brzegach leczniczych źródeł – dodaje Misza.
Potem leczyli się zarówno miejscowi jak i ci, co tę ziemię najeżdżali. Chętnych było wielu – od Arabów, przez Persów, Osmańskich Turków do Rosjan co niby wyzwalając również najechali i na długo pozostali zarówno w barwach białych, jak i tych czerwonych.

Fotel do leczniczego hydromasażu dla kobiet, łaźnie w AbastumaniZa komuny z tutejszych łaźni mogli nieodpłatnie korzystać mieszkańcy, na równi z kuracjuszami i przyjezdnymi. Gorąca i lecznicza woda siarkowa była dla wszystkich, którzy trafili do Abastumani. Dobra na żeńskie niedomagania i na bezpłodność, dobra na reumatyzm i bóle stawów a także na wszelkie bronchity i choroby płuc. O tak – woda dopełniała kompleksowe warunki zdrowienia. Wielu z obecnych mieszkańców to byli kuracjusze, którzy po wyleczeniu zostali na zawsze podejmując pracę w sanatoriach, bibliotece, szkole czy miejscowych sklepikach.

Z mieszkaniem nie było problemów – budowało się komunalne bloki w środku lasu i było gdzie mieszkać – może poza obecnym standardem i wizualnie koszmarne, ale dla tamtych ludzi i na tamte czasy wystarczało. Bloki nadal stoją... mieszkania teraz sprywatyzowane straszą jeszcze bardziej niż za komuny.

Bloki pośrodku lasu niedaleko zamkniętego sanatorium ArazindoBloki w Abastumani pośrodku lasu

Łaźnie zakupione zostały za prywatyzacyjne bony Szewardnadze, tak jak i cześć sanatoriów. Łaźnia królewska, z małymi basenami wyłożonymi weneckimi marmurami, stoi trochę wyremontowana, trochę porzucona, bo niejasny jest jej status prawny. Basen z leczniczą, geotermalną wodą siarkową - kurort Abastumani, GruzjaUżytkowana jest jedynie łaźnia, teraz już płatna i poza możliwościami finansowymi większości mieszkańców, z dwoma basenami z wodą geotermalną. Woda siarkowa o temperaturze 40-50°C wspaniała, rozluźniająca, lecząca ze znużenia, dzięki temu łatwiej przymknąć oko na standard i postsowiecką prowizorkę.

Misza rozcapierza palce jak drapieżny ptak a okiem łypie jak pirat:
– Wiesz dlaczego tu taki bardak? Bo prawdziwego gospodarza nie ma! Takiego, który by się tu urodził i znał wszystko jak własną kieszeń. Pieniądze można znaleźć, sponsora też a jeszcze lepiej mecenasa, który pomoże to wszystko ocalić dla tych, którzy nie chcą się truć lekarstwami. Nawet do mąki dosypują te swoje świństwa, witaminki... Ale chleba szoti nie oszukasz. On z byle jakiej mąki się nie uda, bo po prostu od ścianek pieca odpadnie. Mąka musi mieć swoją kleistość – i tu Misza pokazuje jak sprawdzać czy mąka odpowiednia. – Dobrego gospodarza trzeba, bo inaczej nic z tego wszystkiego nie będzie...

Misza z Abastumani - marynarz i piekarzPrzyklejanie ręczne chleba szoti do ścianek pieca tone

Kurort Abastumani - ścieżki spacerowe wśród sosenW okolicy same lasy, przemysłu żadnego i rzeczywiście przyjemnie oddychać sosnowo-jodłowymi aromatami, byle tylko nie patrzeć pod nogi, ani w stronę rzeki. Tam śmieci przeróżne – papierki po cukierkach, folie, butelki po napojach, budowlane materiały, szmaty – ot dzisiejsza, gruzińska codzienność. Śmieciowisko nie rozrosło się zbyt obszernie – zalega tam, gdzie dochodzą ludzie, zarówno przyjezdni, jak i miejscowi.

Zaśmiecone ścieżki kurortu AbastumaniZaśmiecona rzeka w kurorcie Abastumani

Wystarczy jednak trochę się wspiąć, odejść kilkaset metrów poza linię sanatoryjnego lenistwa i można się cieszyć lasem czystym, śpiewem ptaków, smakiem poziomek.

– Wiesz, że pyłek sosny zabija w kilka sekund prątki gruźlicy? – pyta Misza. – Koch je odkrył w tym samym czasie, w którym z powodzeniem leczono u nas chorych żołnierzy a nawet Jerzego, chorego na gruźlicę syna cara Aleksandra III Romanowa. I to bez lekarstw. Tylko powietrze, woda, spokój i nasz leczniczy, sosnowy pyłek. Wodospad pod kamiennym mostem przy łażniach w AbastumaniA ten wodospad przy baniach? Wystarczy słuchać lecącej wody każdego wodospadu a uleczy najgorsze nerwozy. Ale zaczynać stopniowo, od minuty dziennie, potem coraz dłużej i dłużej...

Idziemy pod wodospad... sztuczny, zrobiony gdy przesuwano koryto rzeki, by gorącą wodę leczniczych źródeł pchnąć w carskie łaźnie i baseny. Chwilę słucham, rzeczywiście płynąca z łoskotem woda niesie spokój i harmonię. Mogłabym słuchać godzinami...

W każdym sklepiku, piekarni, na straganie maleńkiego bazaru u wszystkich jest żółty, sosnowy pyłek w foliowych torebeczkach. Od mieszkańców wiem, że przyjechaliśmy w najlepszym momencie, gdy sosny w trzech fazach pylenia dzielą się swoim żółtym skarbem. I można go wdychać spacerując, wygrzewając się w czerwcowym słońcu, które na tej wysokości przyjemnie grzeje a nie praży tak jak w dolinach. Ten pyłek sosny w torebeczkach to dla tych, którzy nie zdążą się nawdychać lub przyjadą w innej porze, gdy sypkie sosnowe złoto nie będzie już prószyć po całej okolicy. Także dla tych, którzy wezmą torebkowy pyłek by kontynuować kurację, gdy zaczną się jesienne szarugi i jakieś wietrzne paskudztwa dopadną.

Sosnowa szyszka w okresie pyleniaWysuszone szyszki sosnowe z pyłkiem

Tinatin przesiewa pyłek sosnyMisza, a później Tinatin już znacznie bardziej szczegółowo, tłumaczą jak i kiedy pyłek sosny zbierać, jak go używać i z czym. Nie tylko my jesteśmy zafascynowani owym sosnowym pyłkiem. Od przyjezdnych kuracjuszy słyszymy o jego skuteczności – szczególnie sporo ich z nadmorskich i wilgotnych rejonów Batumi. Od Tbiliskich znajomych także, bo pyłkowa sława wiele lat temu także gruzińską stolicę podbiła.

Myślę przy tym o tych przerażonych alergikach, którzy na myśl o pyłkach już alergii dostają – co oni na to? Cała Rosja, Chiny, Japonia i Kaukaz znają moc leczniczą pyłków sosny, które nawet alergikom pomagają wyzbyć się alergii a w Polsce nimi straszą oferując jako antidotum na nie... sterydy. Tutaj pyłki, i to nie tylko sosnowe, leczą gruźlicę, przewlekłe stany zapalne dróg oddechowych, wszelkie bronchity i niedomagania diabetologiczne. Są panaceum wzmacniającym cały układ immunologiczny i silnym antyoksydantem przywracającym młodość a mężczyznom jurność. Ot siła natury!

W Abastumani nie tylko sosnowy pyłek sprzedają. Z młodych, sosnowych szyszeczek robią dżem, konfitury i syropy a z żywicy “żuwaczki” i maść na rany.

Sosna pełna pylących szyszekSyrop, dżem i konfitura z młodych szyszek sosnowych

Sosnowe bogactwo dzieli się swoją obfitością dobrowolnie, choć i tutaj znaleźli się cwaniacy, którzy chcą więcej i szybko. Tinatin mówi, że serce jej się kraje, gdy patrzy na pokaleczone drzewa, na bezmyślne eksplorowanie tego na czym “da się zarobić”. Misza też o tym wie, ale nie widzi wyjścia, bo “lepiej niech już tak robią niż mieliby kraść”.

Tu w kurorcie nie ma na czym zarabiać, tylko na nie tak licznych jak dawniej kuracjuszach i turystach. I zarabiają nieliczni – ci, u których domy nowe lub mieli na remont. Pozostali – w rozpadających się 150 letnich domach lub slamsowatych komunistycznych blokach – przegrywają w konkurencji. Jest kilka sklepików i handel obwoźny, ale to też głównie w 3-4 miesiące tutejszego sezonu. Bieda i rozpad, czekanie na cud...

Główna ulica w kurorcie AbastumaniDom wielorodzinny w Abastumani, obok ujęcie wody źródlanej

Serdeczne podziękowania dla Nany Kurdadze za gościnę w Abastumani, Miszy Dalakishvili za inspirujące rozmowy oraz Tinatin Qviriliani za naukę robienia dżemu i konfitur z szyszek, które można u niej zakupić na miejscu, jak również wtajemniczenie w inne receptury specyfików gruzińskiej medycyny naturalnej.

  • 1. gruz. აბასთუმანი – Abastumani
  • 2. gruz. ოცხე – Otskhe