Mandarynkowy sezon w Gruzji

Mandarynki z Kobuleti na rynku w AkhaltsikheListopad – mandarynkowy sezon w pełni. Na rynkach i ulicznych straganach dorodne pomarańczowe owoce. Zajeżdżają wypakowane do pełna samochody od osobowych po ciężarowe. W Achalcyche więcej sprzedających niż kupujących. Pytamy jednego ze sprzedawców skąd jest.
– Z Kobuleti – odpowiada.
– Do kiedy potrwa sezon?
– Do połowy grudnia, choć i potem owoce będą na drzewach, ale na własny użytek. Takie, które najdłużej są na drzewie, są najsłodsze, ale nie nadają się do transportu.

Dostajemy w prezencie torbę mandarynek i umawiamy się, że jeśli będziemy w odpowiednim czasie w okolicach Kobuleti, to zajedziemy do niego i zrobimy zdjęcia podczas zbioru owoców. Do Kobuleti na zbiór mandarynek nie docieramy, bo gdy już jesteśmy kilkanaście kilometrów od niego przychodzi nocny grad i uszkadza część owoców a pozostałe są błyskawicznie zebrane.

Sad mandarynkowy na dawnych tarasach herbacianych w Chakvi
Mandarynki w deszczu
Mandarynki i cytryny w domu Murmana i Nani

Jednakże przez całe poprzedzające grad trzy tygodnie jesteśmy w mandarynkowych tematach zarówno pod Batumi jak i w okolicach Czakwi, gdzie szukaliśmy herbacianych plantacji a znaleźliśmy cytrusowe. Mandarynki tutaj smakują inaczej niż te wymęczone podróżą i sypane środkami ochrony, które możemy kupić w Polsce. Cieszymy się tam najsłodszymi i najsmaczniejszymi owocami a przy okazji słuchamy o problemach z ich zbytem. U naszych rozmówców, cytrusowych plantatorów zostaną do wyrzucenia od kilku do 20 ton owoców. Jest urodzaj, owoce są dorodne i smaczne ale nie ma rynku zbytu. Dlaczego?

Granica z Rosją zamknięta a to dawniej główny odbiorca, Europa ma swoje mandarynki, Turcja także a Ukraina podniosła cła. Wewnętrzny rynek jest zbyt biedny a transport i marże pośredników tak drogie, że cena mandarynki z plantacji do kupującego rośnie o 200-300 %. Zdesperowani plantatorzy próbują wymieniać swój towar na inne produkty u innych producentów bądź samemu je sprzedawać, ale dotyczy to tylko tych najbardziej aktywnych i dysponujących dużymi samochodami. Pozostali czekają... Jednym słowem – mandarynkowy pat.

Ci, którym udało się sprzedać swoje mandarynki pośrednikom, to szczęśliwcy. Spotykamy się z nimi w Czakwi przy przygotowaniu owoców do transportu na Ukrainę. Plantatorzy uczestniczą w sortowaniu owoców, dzięki czemu widzą jaki towar dostarczyli i nie czują się oszukani lub pokrzywdzeni wyceną. Część mandarynek nie trafi do transportu gdyż jest poza jakością – miękka, z plamkami lub uszkodzeniami. Sortować trzeba dość uważnie, gdyż popsuty owoc w transporcie przyspieszy psucie kolejnych a zrażony odbiorca nie zamówi kolejnej partii.

Sortowanie mandarynek w ChakviAnia wypytuje jak sortować mandarynki

Rozmowa o mandarynkachPosortowane mandarynki trafiają do skrzynek, w których są dość ściśle upychane a na górze są przybijane deseczki chroniące przed zgniataniem. Właściciel transportu mandarynek ze śmiechem mówi:
– Wy w Europie naszych nie kupicie, bo są brzydko zapakowane i nie ważne, że mogą być smaczniejsze. U was liczy się opakowanie a za to u nas jest bez chemii.
– Spróbuj jaki mają smak – podaje mi garść dorodnych owoców.

Pakowanie mandarynek do skrzynekMagazyn z mandarynkami

Krowa zajadająca mandarynkiMa rację, mandarynki są duże, mięsiste, bezpestkowe i bardzo słodkie. W Polsce prawie nie kupuję tych owoców a tutaj od dwóch tygodni jadam kilogramami, bo są wyborne. I nie tylko ja jestem amatorką gruzińskich mandarynek. Obok segregujących ludzi przesnuwa się leniwie kilka krów wypatrujących czy jakaś mandarynka nie spadnie na ziemię. Zjadają błyskawicznie przysmak nie gardząc skórkami. Ciekawe czy dają mleko o smaku mandarynkowym.

Od Batumi po Kobuleti mandarynki rosną wszędzie, zajęły miejsce dawniejszych plantacji herbaty. Jest połowa grudnia a drzewa uginają się od niezebranych owoców. Wielu plantatorów już wie, że nie ma po co ich zbierać, bo i tak ich nie sprzedadzą. Jak uratować chociaż część?

Pytam kobiety co robią z cytrusów – sama jestem ciekawa ich przepisów. Większość nic nie robi, tylko zjada na surowo. Przypominam sobie przepisy na przysmaki, które robię co roku na Boże Narodzenie, jeszcze trochę szperam w internecie i kolejnego dnia razem z Nani robimy konfiturę z mandarynek a drugą z pomarańczy ze skórką. Pomarańczową robi się z całych gotowanych dwie godziny na wolnym ogniu owoców, które po obraniu i odrzuceniu białych fragmentów są krojone lub rozrywane w cząstki, skórka w cienkie wiórki a następnie smażone krótko w syropie z cukru. Ta konfitura wyszła wyborna i spodobała się Nani i jej sąsiadkom.

Dżem z gruzińskich pomarańczy

Mandarynkowa wyszła trochę przesłodzona i zbyt rozpadnięta, ale podsunęła pomysł jak zrobić kolejną tak, by zachować cząstki owoców w całości. Nani specjalistka od konfitur z zielonych orzechów, wiśni i innych owoców podpowiedziała, że trzeba mandarynki podzielić na cząstki, następnie zalać wrzącym syropem i odstawić na noc. Kolejnego dnia zlać z owoców syrop, znowu zagotować i ponownie zalać mandarynki i odstawić. I tak trzeci raz i bez smażenia całości. Potem gorące zapakować w słoiki i odstawić do ostudzenia. Obie konfitury będą wspaniale smakować do chleba, do ciast a także, jak doradziła Nani, do plow kiszmisziani, czyli rodzynkowego ryżu.

Konfitura mandarynkowa z cynamonem

Ciężarówka z mandarynkami w drodze do TbilisiOstatni akord mandarynkowego sezonu mieliśmy pod koniec grudnia w Tbilisi, gdzie całe stragany z mandarynkami przyprószone śniegiem i ścięte nagle przyszłym dużym mrozem nie zwiastowały dobrej koniunktury. I nie pomagała niska cena, bo nabywców było zbyt mało. Słodko-gorzki był dla nas cytrusowy sezon – zachwyt i uczta dla podniebienia oraz smutek politycznych gier, które wpędzają ludzi w ubóstwo i poczucie zniechęcenia.