Dziewczyna z chlebem

Dyplomatyczny autostop

Autostopem z ANTemPrzez kilkaset kilometrów Turcji i duży fragment Gruzji jechaliśmy z tureckimi kierowcami firmy ANT, wiozącymi na lawetach samochody. Na noc dostawaliśmy kluczyki do nietypowego hotelu – stojących na lawecie, nowiutkich BMW. Na zjazd do Gori dowiózł nas Emir, młody Turek często jeżdżący po Europie. Bez problemu dogadywaliśmy się po rosyjsku z domieszką słów angielskich i włoskich.

Podeszliśmy do stojącej na skrzyżowaniu trójki żołnierzy i zapytaliśmy o drogę do kamiennego miasta Upliscyche. Niestety, niedaleko stała też grupka czatujących taksówkarzy, którzy zaraz zaoferowali nam swoje usługi. Jeden z nich chciał nas podwieźć owe kilka kilometrów jedynie “po kosztach benzyny”, a więc za 20 dolarów. Aby oddalić się od natrętnych “łapaczy turystów” ruszyliśmy do przodu.

Gocha Javakhishvili - tłumacz prezydentaPierwszy gruziński autostop złapał nas sam. Nie zdążyliśmy się nawet zatrzymać, nie wyciągnęliśmy nawet ręki, gdy niespodziewanie zatrzymał się przed nami zielony Fiat Punto. Uśmiechnięty kierowca zaprosił nas gestem ręki. Po kilku zdaniach przedstawił się jako Gocza Dżawachiszwili i natychmiast poczęstował chlebem.
– U nas to zwyczaj. W tym regionie gości przyjmuje się słodkim chlebem z rodzynkami – nazuki.

Kontynuowaliśmy rozmowę po rosyjsku dowiadując się, że Gocza jest z bardzo starej rodziny gruzińskiej a kształcił się we Francji. Obecnie zajmuje się dyplomacją i pracuje jako tłumacz języka francuskiego dla prezydenta Saakaszwiliego. W Gruzji bardzo ważne są więzy rodzinne i klanowe. Przeciętna rodzina liczy kilkaset osób i utrzymuje ożywione kontakty. Spotykają się na weselach, pogrzebach i chrzcinach. Bardzo chętnie i w miarę możliwości pomagają sobie wzajemnie a gość polecony przez jednych wędruje z rąk do rąk wszędzie z szacunkiem i troską przyjmowany.

Pomnik Stalina w GoriGocza jechał do Gori w odwiedziny do rodziców i nie mógł nas dowieźć do samego Uplisciche, co jak zaznaczył chętnie by uczynił. Za to zdeklarował się, iż kolejny samochód on sam nam zatrzyma oraz zrobi nam krótką, objazdową wycieczkę po Gori. Oczywiście punktem kulminacyjnym był pomnik Stalina i jego muzeum.

Po zwiedzaniu zostaliśmy wywiezieni za miasto i Gocza rzeczywiście złapał nam samochód oraz dogadał się z trójką mężczyzn wracających z łowienia ryb, by nas dowieźli do samego Upliscyche.

Wpakowaliśmy się do starego rzęcha, który trudno nazwać samochodem. Troje mężczyzn z przodu a my z plecakami pod brodą z tyłu. Komfortu mało, ale najważniejsze, że do przodu. Zatrzymaliśmy się w małej wiosce na krótki postój i zostawienie pasażerów, gdyż kierowca obiecał nas dowieźć do samego Uplisciche. Po chwili wokół nas pojawił się zaciekawiony tłum ludzi, przekrzykujących się nawzajem, częstujących nas owocami i podających wodę. Kobiety, dzieci, młodzież, mężczyźni – około dwudziestu osób.

I wtedy pierwszy raz zobaczyliśmy Lelę – prawdziwą gruzińską piękność… Czarne, wijące się włosy za ramiona, piękne, piwne oczy obramowane długimi, ciemnymi rzęsami, wąska talia i jakaś przyjemna dla oka gracja. Nie mogliśmy od niej oderwać oczu.

Padła propozycja noclegu, ale nas ciągnęło do ruin Skalnego Miasta.

Tam gdzie słońce było kobietą

Nocleg obok kvevriDowiezieni do Uplisciche dogadujemy się ze strażnikiem i spędzamy noc rozbici w namiocie koło ogromnego kvevri, czyli amfory do przechowywania wina. Jest pełnia, czuję jakąś podniosłość wpatrując się w księżyc, który wydaje się być tak blisko. Przed nami niewyraźna sylwetka skalnego miasta.

Wstajemy wcześnie rano i marzy nam się kawa. Wyciągam butlę z gazem, nakręcam palnik i… nic. No trudno, zapchany zaworek szwankował już od jakiegoś czasu. Jeden ze strażników oferuje nam swoją butlę, ale niestety, jedno psyknięcie i gaz się kończy. Przychodzi pan z muzeum z zapałkami dla nas i wpadają ze strażnikiem na pomysł, że wodę można ugotować na małym ognisku. Kilka deszczułek, suche gałązki, sucha trawa, ciut papieru, kilka prób, zasłonięcie przed wiatrem i udaje się zapalić naszą nadzieję na gorącą kawę. Kubek stawiamy na grubszej deseczce i czekamy aż woda się zagotuje. Zanim deseczka się przepali woda jest już wrząca. Jak cudownie smakuje kawa! Jak niewiele potrzeba o poranku.

Skalne miasto w Uplisciche -053Każdego mężczyznę wchodzącego na teren pytamy czy jest Stalberim. Intryguje nas historia tutejszego przewodnika, pasjonata i podobno bardzo ciekawej osoby. Polecił nam go Gotcha, tłumacz prezydenta. Odpowiadają, że Stalberi przyjdzie, ale nie wiadomo kiedy.

Przyjeżdża mężczyzna, który nas tutaj wieczorem dowiózł, jest jednym z pracowników. Zaprasza na zwiedzenie niewielkiego muzeum a sam występuje w roli przewodnika.
Uplisciche to jedno z najstarszych miast w Gruzji. Powstało w końcu drugiego tysiąclecia p.n.e. a swój rozwój i świetność przeżywało od IV wieku p.n.e. do czasów królowej Tamar. Potem zaczął się jego stopniowy upadek i opuszczenie w XIX wieku.

Skalne miasto w Uplisciche -131Było to miasto świątynne, iberyjskie centrum kultu religijnego podobne greckim Delfom. Położone w strategicznym miejscu na targowych szlakach między Europą a Bliskim Wschodem, między Czarnym a Kaspijskim Morzem.
– W IV wieku p.n.e. zajmowało 9,5 ha. Wyobrażacie sobie kilkaset pomieszczeń wykutych w skłonie góry? Całe ulice, umocnienia obronne, świątynie, bramy, wodociąg, agora, apteka a nawet teatr?
– Aż tyle? – pytam – Wydaje się, że jest o wiele mniej.
– Było przeszło 700, ale po trzęsieniu ziemi w 1920 większość zawaliła się. Teraz zostało około 150.

W muzeum zainteresowały mnie koła do wozu przypominającego rydwan. Składały się z drewnianej i żelaznej obręczy, na którą nabito coś w stylu drewnianych szyszek. Było to jedno z pierwszych takich znalezisk na świecie – koło będące idealnym rozwiązaniem dla pylistych i grząskich dróg. Od rozmowy o kołach służących do jeżdżenia przeszliśmy do kół będących symbolami religijnymi. Upliscyche jako centrum kultów pogańskich było w najwcześniejszym okresie związane z żeńskim bóstwem słonecznym. Przyjęło się najczęściej kojarzyć słońce z źródłem energii i mocy życiowej męskiego Stwórcy a księżyc z kobiecością. Tym bardziej byłam zaskoczona symbolicznym kołem z jakby szprychami jako personifikacją bogini.

Skalne miasto w Uplisciche -042Skalne miasto w Uplisciche -046Skalne miasto w Uplisciche -108

Stalin i Beria, czyli Stalberi

Skalne miasto w Uplisciche -130Poszliśmy do plecaków kontynuując rozmowę. Dołączył do nas pan w średnim wieku w kaszkiecie na głowie i z małym plecaczkiem. Wszyscy go tu znali. Zaczął nam opowiadać różne historie i ciekawostki. Tak, ten jeden jedyny, którego nie zapytaliśmy czy jest Stalberim, okazał się NIM!

Ciekawa jest historia imienia Stalberi. Jest ono zlepieniem dwóch słów – Stalin i Beria. Takie imię często nadawano dzieciom urodzonym w latach 50-tych. Faktycznie wspaniała rozmowa. Dowiedzieliśmy się, że obecnie jest bardzo mało turystów, zwłaszcza z Europy. Są to albo dyplomaci na placówkach, albo obywatele Australii, Japonii, USA, Nowej Zelandii lub Holandii. Stalberi jest tutejszym przewodnikiem od 25 lat. Jego cioteczny brat jest konsulem w Polsce. On sam bardzo lubi Polaków. Opowiadał o kontaktach gruzińsko-polskich i o powrocie dwa dni wcześniej prezydenta Gruzji z wizyty w Polsce.

Skalne miasto w Uplisciche -093Jak usłyszał o naszej podróży podrzucił nam ciekawy temat. Jego córka pracuje w sztabie rowerzysty, który objechał w 12 lat kulę ziemską a teraz wybiera się rowerem na Antarktydę.
– A wiecie co znaczy nazwa Uplisciche? – zapytał.
– Przewodnik powiedział nam, że to Boża Twierdza – odparłam.
– I tak i nie – odpowiedział. – Ta nazwa związana jest ze współczesnym językiem gruzińskim, gdzie w wolnym tłumaczeniu oznacza to Twierdzę Władcy. Bardziej mitologiczne tłumaczenie, ostatnio potwierdzane przez archeologów, mówi o pochodzeniu nazwy od Uplosa, syna Mcchetosa, założyciela Mcchety a wnuka Kartwelosa, mitycznego prarodzica narodu gruzińskiego. Pisał o tym XI-wieczny historyk Leonti Mroveli w “Kartlis Tskhovreba” a w każdej opowieści jest cząstka prawdy – na chwilę zamilkł zamyślony.

Tak, w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy a często przypadkowe odkrycie potwierdza najbardziej fantastyczny mit. Pomyślałam wtedy o tutejszej słonecznej bogini, która jakoby żądała w ofierze nie zwierząt a mężczyzn. Na miejscu jej świątyni wybudowano później trójnawową bazylikę chrześcijańską pod znakiem krzyża ze złożonym w ofierze Jezusem. Przypadek czy ironia losu?

Dostaliśmy wskazówki na co zwrócić uwagę zwiedzając rozległy teren płaskowyżu i ruszyliśmy na długi spacer.

Z Lelą, Laną, Liką i Mariką

Skalne miasto i wydrążone jaskinie robią ogromne wrażenie. Wykute w zerodowanym wapieniu mienią się wypaloną słońcem bielą, ugrem, żółcieniami i delikatnymi brązami, gdzieniegdzie przetykanymi intensywniejszą, barwną wstęgą. Położone wysoko na zboczu ponad rzeką Kurą nadają miastu obronny charakter.

Skalne miasto w Uplisciche -221

Skalne miasto w Uplisciche -159Do najciekawszych, monumentalnych grot trzeba się wspiąć dość wysoko. Wspinaliśmy się skalnymi wyżłobionymi schodkami a potem metalowymi schodami. Miejscami ślizgaliśmy się na wypolerowanych wiatrem i deszczem skałach. Wiatr zatykał dech w piersiach a i widoki też robiły ogromne wrażenie. Długi czas byliśmy tylko sami – całe miasto dla nas. Mieliśmy świetną zabawę robiąc zdjęcia i zastanawiając się nad przeznaczeniem każdej z nisz czy jam. Apteka, antyczny teatr a nawet więzienie – w celi o głębokości 8 m mieściła się jedna ukarana osoba.

Przewodniczki po skalnym mieście w UpliscichePo 1,5 godzinie samotnych wędrówek zobaczyliśmy cztery dziewczyny wyraźnie na nas czekające. Lela, Marika, Lana i Lika stały się naszymi kolejnymi przewodniczkami. Widok na rzekę Kura ze skalnego miasta, UpliscicheDziewczyny do ruin zwabiła nasza obecność. Przyjechały pociągiem z wioski, w której przez chwilę gościliśmy wczoraj wieczorem. Dzięki nim dotarliśmy do takich miejsc, w które turyści nie trafiają. Przeprowadziły nas skalnym tunelem do rzeki, w miejsce gdzie przed wiekami było tajne wejście do miasta.

Domek pustelnika w skalnym mieścieDomek pustelnika - kapliczkaWędrowaliśmy w towarzystwie zaspanych nietoperzy a widoki zapierały dech. Potem pięliśmy się po skałach do maleńkiej (2 na 2 metry) skalnej cerkiewki, w której przez całe lata mieszkał pustelnik. Z przodu przytulona do ściany drewniana szopa, a z tyłu wykuta w skale maleńka grota z równie małym ołtarzem, pełna świętych obrazków i okrawków świec. Idealne miejsce do obcowania z Bogiem sam na sam.

Zeszliśmy do ruin kamiennych chatek, które były jeszcze niedawno użytkowane. Metalowe łóżka, drewniany stół i ława, zardzewiała, podłużna koza-piec, świece w butelkach zamiast świeczników. Pod łóżkami rozwalone buty, klapki nie do pary, paczka z solą. Na środku ściany przymocowana duża, goła lalka i ogromne gruzińskie litery. Wyglądało to niesamowicie, na poły makabrycznie.

Sypialnia w kamiennej chatce w UpliscicheŚwiecznik z kamiennej chatkiNapis na ścianie w kamiennej chatce

Lela przetłumaczyła napis: “Ten, kto tu mieszkał miał widelec i nóż. Gdy wyszedł do miasta, ktoś mu ukradł nóż…” Zamyśliliśmy się nad tym napisem… Jakie jest duże znaczenie noża, gdy się ma niewiele.

Owoce szindiZa domem był krzak z czerwonymi, podłużnymi owocami. Lela nam podała całą garść:
– To szindi. Cierpkie, ale dobre. U nas robi się z nich konfiturę. U was nie rośnie?
Pytaliśmy dziewczyny o szkołę, warunki życia, zainteresowania i plany na przyszłość. Tak jak wszędzie – gadżety najważniejsze. Każda zademonstrowała nowoczesny model komórki i poinstruowały nas, która sieć ma najwięcej darmowych SMS.

Skalne miasto w Uplisciche -179

Przyszłość? Lela uczy się angielskiego i chce iść do szkoły biznesu:
– Tam się można dobrze ustawić. Ale najlepiej poznać kogoś i wyjechać za granicę…
To, co poza Gruzją jawi się jako raj – trudno dostępny raj, bo trzeba za siebie dać wysoki zastaw do banku na wypadek, gdyby nie chciało się do kraju wracać. A w Gruzji?
– Dobry mąż to najważniejsze. A dziewczyny wychodzą za mąż od 16 roku życia. Chyba, że są sturczone – tam może nawet i dwunastolatka.

Portet dziewczyny z chlebemW drodze na dworzec dziewczyny zabierają nas do krewniaka jednej z nich. Chcemy napełnić manierki wodą a dostajemy wino i winogrona. Na dworcu jemy wielki, gorący, świeżo upieczony chleb. Lela pozuje do ostatnich zdjęć z wielkim, okrągłym chlebem z dziurką. Od tej pory jak o niej myślę, to widzę dziewczynę z chlebem – epigonkę Słonecznej Bogini.

Dobrze widzi się tylko sercem. To, co ważne jest niewidoczne dla oczu. – Antoine de Saint-Exupery

Reportaż z Gruzji na podstawie Dziennika Wyprawy, 8-9 wrzesień 2006.