Żyło trzech braci. Po śmierci rodziców podzielili się ojcowizną. Najstarszy wziął dla siebie dom, średni chlew, a dla najmłodszego nic nie pozostało. Najął się on zatem do roboty u braci. Pracował i w dzień, i w noc, a i tak bracia skąpili mu nawet kęska chleba.
Pewnego razu starsi bracia wysłali najmłodszego do lasu, by drzew narąbał. Wziął ze sobą ojcowski topór, jadła na trzy dni i udał się w drogę. Wiele się napracował, wiele drzewa narąbał i przygotował do zwózki. Zmęczony, spocony poszedł do rzeki i tak niezręcznie chciał wody nabrać w ręce, że cały się w rzekę zwalił. Głęboka i rwąca była, ale jakoś z wielkim trudem na brzeg się wykaraskał. W mętnej wodzie jednak topór zgubił. Szukał go i szukał, ale znaleźć go nie zdołał.
Zasępił się niezmiernie. Co mu teraz robić? Siadł na kamieniu i krzyknął w stronę rzeki:
– Oddaj mnie mój ojcowski topór! Nie mogę bez niego wrócić do domu, bo bracie mnie zabiją!
Wtem, nie wiadomo jak i nie wiadomo skąd, na brzegu pojawił się starzec z długą, białą brodą. Podszedł do młodzieńca, pozdrowił go i spytał:
– A cóż to ci się przydarzyło?
– Topór wpadł mi do rzeki i nijak go znaleźć nie mogę. Jak mi się nie smucić – odparł chłopak.
Starzec wszedł do rzeki, poszperał ręką po dnie i wyciągnął topór ze złotym trzonkiem.
– Znalazłem, oto twój topór.
Młodzieniec pokręcił głową:
– Nie, to nie mój topór a cudzego nie wezmę.
Rzucił starzec topór na brzeg i znowu wszedł do wody szukać. Po chwili wyciągnął topór ze srebrnym trzonkiem.
– O, tu się twój schował.
– I ten nie mój a cudzego nie wezmę – ponownie odparł młodzieniec.
Starzec rzucił topór na brzeg i znowu się schylił, by dno przeszukać. Ukazał się miedziany topór a starzec podsunął go młodzieńcowi. Ten głowa pokręcił.
– To także nie mój topór a cudzego nie wezmę.
W końcu starzec wyciągnął jego topór z wody a chłopak z radości skoczył i krzyknął:
– Tak, to mój i to jego upuściłem do rzeki.
Starzec oddał go chłopakowi a sam jak się pojawił, tak i zniknął zostawiając na brzegu pozostałe topory. Młodzieniec jeszcze dwa dni pracował w lesie a potem wrócił do domu. Wszystko braciom opowiedział a na dowód pokazał trzy topory: złoty, srebrny i miedziany.
Najstarszy brat był chciwiec nad chciwce, a do tego zawistnik jakich mało. Pomyślał – "ja też pójdę za drwami i zdobędę topór ze złotym trzonkiem". Żonie kazał przygotować jadło na trzy dni, wziął ojcowski topór i ruszył w drogę. Gdy dotarł do rzeki z miejsca wrzucił topór do wody i dawaj krzyczeć.
– Ludzie dobrzy, pomóżcie! Mój topór w rzece utonął!
Jak znikąd pojawił się starzec z długą, białą brodą.
– Czego się człowieku tak wydzierasz – spytał go starzec.
– Topór w rzece straciłem, pomóż mi go odzyskać.
Starzec wszedł do wody. Wyciągnął topór ze złotym trzonkiem i mówi:
– Masz, to twój topór, obejrzyj.
Chciwy brat aż się zatrząsł z pożądania i szybko ręce wyciągnął:
– Mój topór, mój. Daj mi go, szybko!
Starzec wyszedł na brzeg i powiedział:
– Oszust i kłamca nawet swojego nie jest godzien – rzucił złoty topór do rzeki a sam poszedł swoją drogą.
Chciwiec pobiegł za nim:
– Wyciągnij chociaż mój topór z wody...
Ale po starcu nawet już śladu nie było.
Jeśli bowiem chciwy człowiek łaszczy się na cudze, to nie tylko cudzego nie dostanie, ale i swoje straci.
Adaptacja bajki gruzińskiej zapisanej przez Aleksandra Glonti, opowiedział Fida Kwicinadze z wioski Berszueti w rejonie Gori, 1940 r.
Publikowane w serwisie Oblicza Gruzji teksty, tłumaczenia, adaptacje, zdjęcia i grafiki mają swoich autorów. Jeśli chcesz je wykorzystać i/lub rozpowszechnić we fragmentach lub w całości, to zapoznaj się wcześniej z naszymi zasadami udostępniania treści.