Sprzętowa gorączka

Wrzesień okazał się gorączkowy. Od słowa do decyzji, od decyzji do sporządzenia planu i zarysu wyprawy. Szacujemy własne możliwości. Ciągle też rodzą się nowe pomysły co do kształtu i zakresu wyprawy. Pozostawiamy w założeniu pewną dozę mglistości decydując się podążać za procesem i ufając, że poprowadzi nas w odpowiednim kierunku.

Człowiek niez­dolny wy­bierać to już nie człowiek.
Anthony Burgess, Mechaniczna pomarańcza

Sprzętowa gorączka [grafika Adam Bińkowski]Pierwszym krokiem jest dookreślenie potrzebnych nam rzeczy do pracy w terenie i sprzętu wyprawowego. Wydawało nam się, że prawie wszystko mamy i wystarczy dokupić kilka drobiazgów, jednakże razem z rozrastającą się wizją wyprawy rosły też nasze oczekiwania i potrzeby związane z wyposażeniem. Chcieliśmy znaleźć kompromis między spartańskimi z założenia warunkami podróżowania a komfortem pracy. Zdecydowaliśmy się, że najlepszym dla nas rozwiązaniem jest, jak mawiał Konfucjusz, łączenie starego z nowym. Stąd zapotrzebowanie na dużą ilość nowinek technicznych i sprzętowych ułatwiających życiopodróżowanie i pracę mobilnych dziennikarzy. W pierwszej kolejności patrzyliśmy na funkcjonalność i wagę, w drugiej na stosunek ceny do jakości.

Siedzenie po nocach, przeglądanie sprzętu, dopracowywanie szczegółów i częste poczucie bezsilności w zetknięciu z wielością parametrów do przeanalizowania. W każdy temat trzeba było zanurzyć się oddzielnie, przerzucić wiele stron internetowych, przeczytać stosy opisów i opinii. Mnóstwo dylematów i dyskusji – to się nazywa “klęska urodzaju”. Zarówno sprzętu turystycznego jak i narzędzi do pracy dziennikarskiej jest taka ilość, że dokonanie wyboru jest wielką sztuką. Zdecydowanie łatwiej jest osobom o mniejszym perfekcjonizmie niż my.

Równolegle poszukiwaliśmy patronów medialnych, partnerów projektu i sponsorów typując ich według określonych preferencji. Ponieważ planowaliśmy wyjechać wczesną jesienią, to akcję sponsoringowo-medialną prowadziliśmy z dużym zaangażowaniem, pracując w dzień i w nocy. Zajęło nam to trzy tygodnie i mogę napisać, że jestem zadowolona z naszej skuteczności i łatwości przyciągania ludzi do naszej inicjatywy.

Migawki z wyprawy

Kontakt z autorem