Jabłka pieczone na keci - zimowy deser

O różach można pisać wiersze, ale w jabłko trzeba się wgryźć.
Johann Wolfgang Goethe

– Jeżeli zjada je robak, to my także możemy je jeść – mówi Mery pokazując na leżące na talerzu drobne jabłka, gdzieniegdzie z plamkami i skazami na skórce.

Mery w sadzie podczas zbioru jabłek
Przemek na jabłonce zbierający jabłka u Mery

Próbujemy – w smaku słodkie, z lekką nutą cierpkości, aromatyczne i soczyste. Robaków w nich nie ma, bo jest środek zimy i do przechowywania zostały oddzielone te najlepsze. Na koniec lata i jesienią skuszone aromatem robaki także kosztują tych jabłek, ale jak mówi Mery – dla niej i dla nich wystarczy a przynajmniej jabłka są zdrowe.

– Jabłka z Turcji czy z Europy są piękne i bez skaz, ale czy na pewno zdrowe? – pyta.
Ona woli swoje z ogrodu, o których wie, że wyrosły może nie takie wielkie i piękne, ale za to bez chemii.

Jabłka pieczone na keciJesienią są najsmaczniejsze na świeżo, ale zimą próbujemy ich na ciepło, upieczonych w postawionym na piecu dużym, żeliwnym keci. Zapiekają się długo – najpierw w piekarniku a potem dochodzą na płycie gorącego pieca. Temperaturę pieczenia Mery reguluje stawiając keci bliżej lub dalej od nagrzanego centrum. Jemy je same, bez dodatków, ale można posypać cynamonem lub zapiec z łyżeczką miodu.

Kiedy popijając herbatą smakujemy gorących jabłuszek Mery pyta:
– Pamiętasz jak w 2007 roku twój syn pomagał mi zbierać jabłka na zimę? To z tych samych jabłonek...